Szymon T. Drej
Latem 2001 roku przebywając w okolicach wsi Jęcznik, leżącej w pobliżu Szczytna, natrafiłem na interesującą historię, prowadzącą nas w daleką przeszłość – do roku 1914. Rozpoczynała się wówczas I wojna światowa, która miała zmienić oblicze Europy.
Jako historykowi znane mi były dzieje zarówno I wojny światowej, jak i krwawych starć toczonych w tym rejonie. Pytając się o tamte czasy najstarszych mieszkańców okolic, wysłuchałem historii o „pomniku Hindenburga”, który, jak zapewniali, znajdować się miał do końca II wojny światowej na jednej z leśnych polan, przy charakterystycznym rozwidleniu leśnych dróg.
Postawienie tam tej pamiątki na cześć feldmarszałka Paula von Hindenburga musiało być związana, jak się domyślałem, ze zwycięską, zimową kampanią tego wybitnego wodza, którą w tamtych okolicach toczył wroku 1914. Jej rezultatem było pokonanie potężnej armii rosyjskiej. Okazało się, iż moje przypuszczenia były słuszne. Ustaliłem bowiem, że w okolicach Jęcznika, po zwycięskich bitwach przeciwko Rosjanom, w lutym 1915 roku przebywał feldmarszałek Paul von Hindenburg, wraz ze swym sztabem wojskowym. Na polanie, gdzie niegdyś stać miał poświęcony jego pamięci głaz, musiał zatem pewien czas przebywać sam feldmarszałek z towarzyszącymi mu oficerami.
Oględziny miejsca potwierdzały relacje mieszkańców – pośrodku polany, pod warstwą ziemi widoczny był fundament, na którym ongiś znajdował się pomnik, ponadto układ drzew wokół fundamentu wskazywał na celowe ich posadzenie – układały się one bowiem w dużą literę „X”, której ramiona krzyżowały się dokładnie w punkcie, w którym znajdował się postument. Niestety, po samym głazie nie pozostał najmniejszy ślad. Mieszkańcy Jęcznika utrzymywali, że w 1945 roku żołnierze Armii Czerwonej oderwali od niego pamiątkową tablicę, celem jej przetopienia, a sam głaz wywieźli w nieznane miejsce, chcąc usunąć wszelkie ślady po przeszłości tych ziem. Ta wersja wydawała się prawdopodobna, chociaż dziwiło mnie, że Rosjanie zadali sobie tyle trudu, aby wywieźć kamień, który, sądząc po fundamencie, musiał być ogromny. Rozpocząłem zatem poszukiwania i po niedługim czasie w pobliskim bagnie ukazał się mym oczom fragment ogromnego kamienia. Nie miałem, co prawda pewności, że oto udało mi się odkryć zaginiony pomnik, ale intuicja podpowiadała mi, że „to może być to”. Postanowiłem zatem wydobyć obelisk aby, gdyby moje podejrzenia potwierdziły się, przywrócić go na dawne miejsce. Jego rozmiary wymagały jednak użycia ciężkiego sprzętu. Wraz z ojcem, historykiem-amatorem, przy pomocy wynajętego ciągnika wydobyliśmy z bagna ważący ok. 2 ton granitowy głaz. Po oględzinach okazało się, że był to strzał w „10”. Okazał się on zaginionym obeliskiem poświęconym pamięci Hindenburga. Brakowało niestety pamiątkowej tablicy, ale ślad po niej był wyraźnie widoczny. Ponadto obelisk miał wyryte inskrypcje: „Ortelsburg” (czyli dzisiejsze Szczytno) i „H. Hefcholz” (wykonawca obelisku?) oraz duże „FM”.
Pamiątkowa tablica nie została jednak, jak się później okazało, zniszczona i dziś znajduje się podobno w jakimś muzeum w Niemczech. Miałem plany udania się tam, celem wykonania jej wiernej kopii, którą możnaby umocować na obelisku, stojącym dziś dokładnie w tym samym miejscu, co przed laty. Pomnik ten przypominać ma wszak zarówno turystom, jak i mieszkańcom, o przeszłości tej ziemi i jej tradycjach kulturowych. Niestety, z braku środków realizacja tego zamierzenia nie doczekała się swego finału.