Król angielski Alfred (872-899) zwany zupełnie zasłużenie Wielkim to jeden z najwybitniejszych ludzi swych czasów. Był najmłodszym synem Ethelwulfa, a po śmierci swego brata Ethelreda odziedziczył tron Wessexu. Odniósł świetne zwycięstwo w bitwie pod Edington nad Duńczykami (878), co powstrzymało dalszą ich ekspansję na tereny Anglii. Umożliwiło mu to utworzenie zjednoczonego państwa anglosaskiego, dokonanie reformy armii, skodyfikowanie prawa, ufortyfikowanie szeregu miast (w tym Londynu). Był nie tylko wielkim wodzem i królem, ale otrzymawszy staranne wykształcenie (kilkakrotnie przebywał w Rzymie), stał się prawdziwym mecenasem literatury, sztuki i nauki. Dbał o wysoki poziom nauczania swych poddanych w fundowanych przez siebie szkołach. Sam posiadał rozległe zainteresowania naukowe, popierał rozwój literatury w języku narodowym – przełożył na język staroangielski m.in. Księgę reguły pasterskiej papieża Grzegorza I Wielkiego, O pocieszeniu, jakie daje filozofia Boecjusza, Historię Kościoła angielskiego Bedy Czcigodnego, Solilokwie św. Augustyna.
Dokonał również tłumaczenia i poszerzenia o nowe wiadomości Chorografii Pawła Orozjusza (Paulus Orosius, II poł. IVw.) . Niniejszy tekst źródłowy jest właśnie włączonym do staroangielskiej edycji Chorografii Orozjusza opisem podróżnika Wulfstana, który podczas swej podróży (dokonanej ok. 890r.) wyruszywszy z Hedeby na Półwyspie Jutlandzkim, dotarł do legendarnego miasta portowego Truso nad jeziorem Drużno (w pobliżu dzisiejszego Elbląga) i opisał obyczaje Prusów. Archeolodzy długo szukali Truso – spory w kwestii jego lokalizacji trwały niemal od lat 30-tych XVIII wieku. Zagadka wyjaśniła się dopiero w roku 1982, kiedy Truso zostało odnalezione przez dr M. Jagodzińskiego. Prace archeologiczne na terenie tej rozległej osady wczesnośredniowiecznej prowadzone są po dziś dzień przynosząc co raz to nowe rewelacje.
Poniższy fragment Chorografii Orozjusza w redakcji Alfreda Wielkiego, czyli relację Wulfstana z podróży do kraju Prusów, zaczerpnięto z dzieła: Źródła skandynawskie i anglosaskie do dziejów Słowiańszczyzny, red. G. Labuda, Warszawa 1961.
[20] Wulfstan opowiadał, że jechał z Haede, że przybył do Truso w siedem dni i nocy, że okręt szedł przez całą drogę pod żaglami. Słowiańszczyznę miał po prawej ręce, po lewej zaś Langland, Laeland, Falster i Skonie. Cała ta ziemia należała do Danii. Następnie mieliśmy po lewej stronie ziemię Burgundów; a ta posiada własnego króla. Dalej mieliśmy za ziemią Burgundów takie ziemie, jak się one idąc z lewej kolejno nazywają: Blekinge, Meore, Oland i Gotland, cała ta ziemia należy do Sweów. A Słowiańszczyznę mieliśmy aż do ujścia Wisły przez cały czas po prawej stronie. Wisła ta jest wielką rzeką i przez to dzieli Witland [kraj Wit?] i kraj Słowian. A Witland należy do Estów. A taż Wisła wypływa z ziemi Słowian i spływa do Zalewu Estyjskiego, a ten Zalew Estyjski jest co najmniej piętnaście mil szeroki. Od wschodu spływa tutaj do Zalewu Estyjskiego rzeka Ilfing — z tego jeziora, nad którego brzegiem stoi Truso. I schodzą się tutaj w Zalewie Estyjskim od wschodu rzeka Ilfing z kraju Estów i od południa Wisła z kraju Słowian. Tutaj zaś Wisła zabiera rzece Ilfing jej nazwę i spływa z tego zalewu do morza w kierunku północno-zachodnim [lub: na zachodzie i na północy]. I dlatego nazywa się to Wisłoujściem.
Kraj Estów jest bardzo duży i jest tam dużo miast, a w każdym mieście jest król. A jest tam bardzo dużo miodu i rybitwy. A król i najmożniejsi piją kobyle mleko, ubodzy zaś i niewolni piją miód. Jest tam między nimi dużo wojen. A u Estów nie warzy się żadnego piwa, lecz miodu jest tam dużo.
[21] Estowie mają taki zwyczaj: gdy umrze tam jakiś człowiek, niespalony leży on w swym domu u rodziny i przyjaciół jeden miesiąc lub niekiedy dwa; królowie zaś i inni wysoko postawieni ludzie o tyle dłużej, ile więcej mają bogactw; niekiedy przez pół roku nie są oni spaleni i leżą na wierzchu w swoich domach. A przez cały ten czas, kiedy nieboszczyk jest w domu, piją tam i bawią się aż do dnia, w którym go spalą.
[22] A w tym dniu, w którym mają go zanieść na stos, jego pozostałe jeszcze po pijatykach i zabawach ruchomości dzielą na pięć lub sześć działów, niekiedy na więcej, w zależności od tego, ile tych ruchomości jest. Wszystko to rozkładają na przestrzeni jednej mili; najlepszą część najdalej od domu, potem drugą, potem trzecią aż to wszystko jest rozłożone na przestrzeni owej mili; a najmniejsza część winna się znajdować najbliżej domu, w którym leży nieboszczyk. Potem zbierają się wszyscy ludzie, co mają najlepsze konie w tej ziemi o pięć lub sześć mil z dala od ruchomości. Potem wszyscy oni pędzą do owych ruchomości, a jeździec, który ma dobrego konia przyjeżdża do pierwszego i najlepszego działu; i tak jeden za drugim, aż wszystko zostanie zabrane. A najmniejszy dział dostaje się temu, który musiał pojechać po swą część najbliżej domu. Potem każdy jedzie z tymi ruchomościami i może je w całości zatrzymać. I dlatego dobre konie są tutaj niezmiernie drogie.
A gdy ruchomości jego są w całości rozdane, wtedy wynoszą go i spalają razem z bronią i szatami. Cały zaś jego majątek przeważnie ulega roztrwonieniu wskutek długiego przetrzymywania nieboszczyka w domu i przez rozkładanie na drodze ruchomości, które potem obcy zabierają w wyścigach.
[23] A jest u Estów zwyczaj, że każdy człowiek, obojętnie jakiego jest stanu, zostaje spalony. Jeżeli zaś znajdzie się jakiś członek nie spalony, wtedy muszą o to zanosić wielkie przebłagania. A Estowie posiadają taką umiejętność, że potrafią wytwarzać zimno. I dlatego nieboszczyk leży tam tak długo i nie rozkłada się, ponieważ działają na niego zimnem. A jeżeli postawi się dwa naczynia pełne piwa lub wody, potrafią oba zamrozić obojętnie czy jest lato, czy zima.