Problemy agroturystyki – wywiad z T. Zaworską

Problemy agroturystyki – wywiad z mgr inż. Teresą Zaworską z Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego

Szymon Drej: Czy agroturystyka może rozwiązać problemy dzisiejszej warmińskiej wsi?
Teresa Zaworska: Agroturystyka rozumiana jako dodatkowe źródło dochodów z pewnością jest w stanie przynieść dochód gospodarstwu rolniczemu. Aby jednak taka działalność była opłacalna, jak wynika z doświadczeń z krajów Europy Zachodniej, które dużo wcześniej rozpoczęły tego typu działalność, takie gospodarstwo musi funkcjonować przynajmniej 100 dni w roku. Nie mówimy tutaj oczywiście o 100 dniach pełnego obłożenia, jest to bowiem niemożliwe. Dopiero taki okres funkcjonowania gospodarstwa agroturystycznego jest w stanie zapewnić rolnikowi nawet połowę jego całego dochodu. Standardem w gospodarstwach agroturystycznych Europy Zachodniej jest, że 1/3 dochodu pochodzi z agroturystyki. W Polsce, jak do tej pory liczby te były nieporównywalne, jako że nasze rolnictwo w ogóle znajdowało się w impasie. Na terenie naszego województwa szeroko rozumianą agroturystyką zajęło się około 2500 osób.

S. D.: Szeroko rozumianą?
T. Z.: Tak – szeroko rozumianą, tzn. jako wszystko, co dzieje się na wsi, a ma związek z turystyką. Tymczasem, choć ta definicja nie jest zapisana w ustawach prawnych, agroturystyka we właściwym tego słowa znaczeniu ogranicza się do wynajmowania kwater dla letników przez czynne gospodarstwo rolne. Wiadomo wszak, że dla turysty spędzającego urlop w gospodarstwie agroturystycznym główną atrakcją jest właśnie sama produkcja rolnicza. Tymczasem wśród wspomnianych 2500 osób, które zajmują się agroturystyką w naszym regionie, prawdziwych rolników jest zaledwie 30-40%. Reszta są to mieszkańcy wsi, którzy zajmują się różną formą turystyki pod modnym szyldem agroturystyki wiejskiej. Są to m .in. ośrodki jeździeckie, wypoczynek oparty na turystyce wodnej – wypożyczalnie sprzętu wodnego, stanice wodne etc. Są one najczęściej czynne jedynie w sezonie letnim, czasem jesienią w okresie zbierania grzybów, ale przynosi to pewien dochód i wymaga zarejestrowania działalności gospodarczej.

S. D.: Jakie są najważniejsze, podstawowe cechy gospodarstwa agroturystycznego?
T. Z.: Możemy wyróżnić 3 najważniejsze funkcje prawdziwego gospodarstwa agroturystycznego: wytwórstwo rolnicze, którego produkty również może nabyć turysta, wyżywienie oparte na produktach gospodarstwa, małe przetwórstwo, również nastawione w znacznym stopniu na turystów. Takie gospodarstwa pełnią także ważną funkcję edukacyjną – posiadają oferty skierowane do rodzin z dziećmi, do szkół, pokazują, gdzie tkwią nasze korzenie, jak produkowano niegdyś żywność tradycyjnymi metodami. Rozpatrując to zagadnienie z innej jeszcze strony, agroturystyka to dla ludzi często spełnienie najskrytszych marzeń o coraz popularniejszym wypoczynku niekonwencjonalnym, o wypoczynku aktywnym. Do gospodarstw agroturystycznych nie przyjeżdżają ludzie, którzy swój urlop chcą spędzić na plaży. Dlatego wszelkie formy turystyki aktywnej mogą być zintegrowane z turystyką agroturystyczną.
W kwestii tego, co jest agroturystyką, a co nie, sytuacja prawna zaczyna się ostatnio normować, jako że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przyjęła definicję gospodarstwa agroturystycznego w swoich gospodarczych programach wsparcia  wsi. Dlatego dotowane są te gospodarstwa, które prowadzą faktyczną działalność rolniczą, a oprócz tego oferują usługi turystyczne. Ułatwieniem dla rolników prowadzących taką działalność jest to, iż nie płacą oni podatku dochodowego od osób fizycznych. Jest to słuszne i logiczne. Jeśli agroturystyczne gospodarstwo ma sprawnie funkcjonować jako jeden organizm, to muszą tam być budynki mieszkalne, budynki gospodarcze, pole uprawne, zwierzęta hodowlane itd. I wszystko jest w porządku, jeśli w budynkach gospodarczych wciąż prowadzona jest działalność rolnicza, hodowlana, a w budynku mieszkalnym mieszka rolnik z rodziną. Problem zaczyna się jednak w momencie, kiedy np. obora staje się pensjonatem, czy też raczej pseudopensjonatem, to wówczas zmienia ona swoją funkcję i nie może już być mowy o gospodarstwie agroturystycznym. Po prostu rozwinęła się tam działalność gospodarcza. Wówczas oczywiście zachodzi konieczność spełnienia szeregu prawnych wymogów, jakie narzucane są prowadzącym działalność gospodarczą*.

S. D.: Czyli sytuacja prawna gospodarstw agroturystycznych, a takich, które jedynie posługują się modnym szyldem agroturystyki jest inna?
T. Z.: Tak. Rzeczywiście, część właścicieli tzw. „gospodarstw agroturystycznych” jedynie firmuje swoje usługi tą nazwą wierząc, że to modne słowo przyciągnie turystów. Tacy ludzie muszą jednakże spełnić wszystkie wymagania, które wymagane są od przedsiębiorcy. W grę bowiem wchodzi tu zarówno większa liczba osób, które są przyjmowane w takim miejscu, a także często dodatkowe, płatne usługi, jak jazda konna , wypożyczanie rowerów, jachtów itd.. Natomiast tendencja jest taka, że rolnik prowadzący gospodarstwo agroturystyczne, powinien jednak bazować na produktach rolnych.

S. D.: Jakie jest miejsce agroturystyki w całości turystyki regionalnej?
T. Z.: Znaczenie agr5oturystyki wzrośnie z chwilą, gdy gminy w swoich strategiach rozwoju uwzględnią integrację wszystkich podmiotów infrastruktury turystycznej na swoim terenie. Oczywiste jest bowiem, że agroturystyki nie da się oddzielać od turystyki w ogóle. Cała infrastruktura, drogi, szlaki turystyczne, wypożyczalnie sprzętu turystycznego, produkcja rolnicza, gastronomia itd. są sprzężone w łańcuch wspólnych zależności. Bez współdziałania wszystkich czynników kształtujących turystykę w gminie, powiecie, regionie absolutnie nie może być mowy o tym, żeby turysta zostawił swoje pieniądze w konkretnej gminie, czy też wsi. Dlatego samorządy powinny ze sobą ściśle współpracować, począwszy od szczebla najniższego, poprzez pojedyncze wsie, gminy, starostwa powiatowe itd. Jest to dosyć trudne. Najczęściej, niestety, wciąż jeszcze dominuje pogląd, że jeśli ktoś prowadzi gospodarstwo agroturystyczne i przyjmuje w nim gości, to jego sprawa i nikt nie miesza się do tego, ani nie stara się rozszerzyć infrastruktury turystycznej w oparciu o istniejące już gospodarstwo. Tymczasem nie dostrzega się faktu, że jeśli turysta przyjeżdża  na wakacje, to przywozi ze sobą pieniądze, które zamierza w regionie zostawić.

S. D.: Pod warunkiem, że będzie miał gdzie je zostawić! 
T. Z.: Właśnie! Dlatego niezbędny jest cały szereg elementów współgrających z gospodarstwami agroturystycznymi, jak rozwój infrastruktury turystycznej, czyli usług, szlaków itd., ponadto istnienie dziedzictwa kulturowego regionu. W rzeczywistości w rozwoju agroturystyki niezwykle ważne jest to, czy do tworzenia infrastruktury turystycznej w regionie włączą się i inne osoby, instytucje, które wzbogacą ofertę i sprawią, że przyjazd na urlop do gospodarstwa będzie atrakcyjny. Szczególnie uzasadniony jest tutaj rozwój usług na samej wsi. Z moich doświadczeń zebranych podczas podróży do wielu innych krajów, zarówno Europy Zachodniej, jak i Ukrainy, czy Mołdawii i obserwacji tam agroturystyki, wynika wniosek, że rozwijanie takich usług na wsi ma bardzo głęboki sens. Agroturystyka i turystyka regionalna sprawdziła się i w tej chwili nie ma już wątpliwości, czy rozwój takiej formy turystki ma przed sobą przyszłość. Nasze krajowe doświadczenia w tym względzie z resztą zupełnie to potwierdzają.

S. D.: Jaka jest obecnie dynamika rozwoju agroturystyka w naszym regionie? Czy ilość gospodarstw agroturystycznych zwiększa się, czy też może obserwujemy tendencje spadkowe?
T. Z.: Największy „boom” agroturystyki miał miejsce na przełomie lat 1999/2000, kiedy zaczęło się dużo mówić o agroturystyce, nie mówiło się natomiast o wszelkich obwarowaniach, jakie dotyczą każdego usługodawcy jako przedsiębiorcy. Wówczas rolnicy często świadczyli usługi agroturystyczne nie mając nawet zarejestrowanej działalności gospodarczej. Był to żywiołowy okres rozwoju tego typu turystyki. Większość rolników nastawiających się na agroturystykę sądziła, że turyście wystarczy sama wieś – czyste powietrze, słońce itd. żeby przyjechał on i zostawił na wsi swoje pieniądze. Natomiast w tej chwili obserwujemy tendencję poprawy jakości usług.

S. D.: Czyli proporcje zmieniły się i zamiast na ilość stawia się na jakość?
T. Z.: Tak, zdecydowanie. Wnioski o dofinansowanie na cele agroturystyczne składane przez rolników do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, które miałam możliwość przeglądać, w większości dotyczą poprawy jakości świadczonych usług, podniesienia standardu zakwaterowania. Minęły bowiem już czasy, gdy dostępna była jedna łazienka, często zarówno dla turystów, jak i gospodarzy. Taki standard jest co prawda dopuszczalny, ale przestał on w tej chwili interesować turystów. Kolejną zauważalną tendencją w rozwoju agroturystyki jest dążenie do specjalizacji, do stworzenia charakterystycznego „produktu turystycznego” przeznaczonego dla pewnego określonego odbiorcy. Jest oczywiste, że oferta skierowana do wszystkich, w rzeczywistości jest ofertą dla nikogo. W tej chwili dlatego dominuje tworzenie kwater, gospodarstw z nastawieniem się na określoną grupę gości. Uważam, że jest to bardzo istotne. Gdy była u nas delegacja francuska, jej uczestnicy ciągle pytali się „o produkt”. I tutaj dochodzimy do niezwykle istotnej kwestii znaczenia produktu w rozwoju regionalnej agroturystyki. Ten problem spotkał się z dużym zainteresowaniem naszych rolników. Niestety, obecne restrykcyjne przepisy sanitarne bardzo hamują rozwój tej gałęzi turystyki.

S. D.: No właśnie – co najbardziej hamuje rozwój agroturystyki?
T. Z.: Niezwykle restrykcyjne przepisy! One  tamują rozwój ” produktów lokalnych” jako atrakcji na rynku turystcznym. Nie może być tak, że duże zakłady produkcyjne obowiązują te same przepisy, co małe gospodarstwa, produkujące na niewielką skalę coś unikalnego, np. sery kozie. Mówienie o spełnieniu przez gospodarstwa rolne takich samych norm sanitarno-higienicznych, jak w dużych firmach to nieporozumienie. Podnoszą to z resztą sami usługodawcy.

S. D.: Czy to się zmieni?
T. Z.: Mam nadzieję, że tak. Ostatnio byłam na konferencji w sprawie agroturystyki, gdzie były prezentowane doświadczenia Hiszpanii w tej sprawie. Otóż w Hiszpanii funkcjonują 3 poziomy wymagań higieniczno-sanitarnych. Najbardziej restrykcyjny obowiązuje dużych, przemysłowych producentów żywności. Drugi poziom, niższy obowiązuje niewielkie zakłady produkcyjne, wreszcie trzeci, najniższy dla indywidualnych, niewielkich producentów, którzy produkują np. 100 kg sera. Ta bariera, w sensie zmiany przepisów jest przed nami do pokonania. Zniechęca ona bowiem bardzo do rozpoczęcia produkcji, a często ją w ogóle uniemożliwia. Nie jest bowiem możliwe, żeby rolnik był w stanie spełnić takie wymagania, jakie stawiane są dużym producentom. Może on bowiem zainwestować jedynie własne zasoby. Pytanie kiedy, i czy w ogóle je odzyska? Tymczasem mała, lokalna wytwórczość np. we Francji ubarwia lokalny koloryt i uatrakcyjnia region. Podsumowując, w kwestii agroturystyki wiele jeszcze mamy do zrobienia, ale naprawdę wiele już zrobiliśmy i sytuacja wcale nie jest taka zła.

S. D.: Dziękuję Pani za rozmowę.

Rozmawiał Szymon Drej

* Zgodnie z ustaloną przez nas definicją za gospodarstwo agroturystyczne uważa się czynne gospodarstwo rolnicze (produkujące ziemiopłody oraz hodujące zwierzęta),oferujące do pięciu pokoi gościnnych w budynku mieszkalnym. Budynek mieszkalny nie może być w całości przeznaczony  na wynajem. Inne budynki gospodarcze adaptowane na pokoje do wynajęcia (stodoła, obora), aby mogły być kwalifikowane jako „agroturystyczne”, muszą mieć status budynków mieszkalnych.